Nie obliczysz
Wiele oblicz ma
Przypuszczalnie
Każdy wielki Trickster tego świata
zrodził się z jej żebra
Ona
Tańczy Szerokie suknie
Puść się w jej wir
Zaufaj lub zwyczajnie skocz
Daj się porwać z tego co znane
Z resztą wyboru to ty nie masz zbyt wielkiego
gdy przychodzi
Jej twarz mieni się nieustannie
Jej archetypiczne ciało
Zaprasza wszystkie kształty
Te brzydkie i te piękne
Te niechciane
Ona kocha swą brzydotę
Ona włada tym co niewypowiadane od wieków
Ona jest prapoczątkiem wszelkiej kreacji
Gdy Wchodzi do twojego domu
Nie zapieraj drzwi
Minie chwilka gdy
bezradność i bezsens
posmakujesz
Ugość ją jak Cesarzową
Rozwiń omszałe dywany
I ugotuj zupę
z tego co jeszcze nie odczute:
grzybnia żalu,
marchewki radości,
kartofle złości,
przyprawy lęku,
ziarna obrzydzenia…
bulion szaleństwa
warzony na wglądach z wielo wymiarów
Wszystko co nie widziane
Do garka
Mądrość i głupotę przodków
Do gara
To co niewypowiedziane
Nieusłyszane
Te resztki ciszy, która coraz mniej możliwa
Do gara…
To wykwintne danie
W najcenniejszej zastawie Jej podaj
I jeszcze deser z Dark Chocolate koniecznie
Ugość Ją jako najważniejszą gościnię w tym życiu
W międzyczasie oddychaj i głaszcz swój system nerwowy
Bo to duże
Bo to energochłonne
Bo to ma swój czas
Może się okazać za długie
Ona jest duża
Może „za duża”
Może za szybka
*Skitraj po szufladach jakieś przekąski i zasilaj się
gdy Ona czaruje
I gdy już przyjdzie dzień,
w którym tą nadzieją na to co od niej oczekujesz, rozpalicie w kominku ogień..
I gdy już zdarzy się że tak przed tym kominkiem leżycie na kanapie wtulone, przykryte kocem
popijając to jesienne złote mleko..
Jakaż niespodzianka gdy
Nagle wyjmie z kieszeni odpowiedz
na Twoje
najgłębsze
Tęsknoty